
Zmiany w wynagrodzeniach nauczycieli zawsze budzą emocje – i nie inaczej jest tym razem. W ostatnich dniach pojawiły się konkretne propozycje podwyżek na kolejny rok szkolny. Sprawdziliśmy, co rzeczywiście zmieni się w portfelach pedagogów, jakie są reakcje środowiska oraz jakie argumenty przedstawiają zarówno rząd, jak i związki zawodowe. Przyglądamy się także wpływowi tych decyzji na sytuację szkół i całą oświatę.
Kolejna podwyżka czy jedynie rekompensata inflacji?
Zgodnie z ujawnionym projektem budżetu na 2026 rok, nauczyciele mają otrzymać wzrost wynagrodzeń o 3 procent. W praktyce oznacza to, że proponowana zmiana jest określana przez wiele osób jako waloryzacja – a więc krok, który ma utrzymać realną wartość pensji w obliczu inflacji, zamiast faktycznej poprawy poziomu życia pracowników szkół. Oczekiwania wielu przedstawicieli środowiska edukacyjnego były znacznie większe, szczególnie po rekordowej, 30-procentowej podwyżce z początku 2024 roku. Tym razem jednak rząd stawia na umiarkowane korekty, tłumacząc decyzję obecną sytuacją gospodarczą kraju.
Jak zmienią się pensje nauczycieli w 2026 roku?
Podwyżka przewidziana w projekcie budżetu wpłynie na podstawowe wynagrodzenie nauczycieli zatrudnionych na wszystkich stopniach awansu zawodowego. Kwota bazowa wzrośnie o 163 zł, osiągając poziom 5 597,86 zł. Ta zmiana przekłada się na minimalne wynagrodzenia zasadnicze wyższe o około 155 – 186 zł brutto miesięcznie w zależności od stopnia awansu.
Po wprowadzeniu nowych stawek, najniższe pensje będą wyglądały następująco:
- dla nauczyciela początkującego – 5 308 zł brutto,
- dla nauczyciela mianowanego – 5 469 zł brutto,
- dla nauczyciela dyplomowanego – 6 397 zł brutto.
W porównaniu z poprzednim rokiem, kiedy obowiązywały stawki odpowiednio 5 153 zł, 5 310 zł i 6 211 zł, podwyżki nie są spektakularne, ale przynoszą realny wzrost kwot wypłacanych co miesiąc.
Podzielone opinie w środowisku oświatowym
Planowane zmiany spotkały się z różnorodnymi reakcjami. Minister finansów, Andrzej Domański, przypomina, że ostatnia podwyżka dla nauczycieli była historycznie wysoka i obecnie priorytetem rządu jest ochrona siły nabywczej zarobków. Takie uzasadnienie nie trafia jednak do wszystkich. Lider Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomir Broniarz, otwarcie krytykuje propozycje – uważa, że wzrost rzędu 150–160 zł brutto miesięcznie ma charakter wyłącznie symboliczny.
W opinii związkowców, podwyżka nie przyczyni się do rozwiązania problemu braków kadrowych w szkołach ani nie zachęci młodych wykształconych ludzi do podjęcia pracy w zawodzie nauczyciela. Podkreślają, że realna poprawa sytuacji wymagałaby odważniejszych decyzji i większego zaangażowania finansowego państwa.
Wpływ na budżet państwa i innych pracowników sektora publicznego
Warto zaznaczyć, że przewidziana podwyżka dotyczy nie tylko nauczycieli, lecz również wszystkich pracowników sfery budżetowej – od urzędników samorządowych, przez pracowników ZUS i KRUS, po służby mundurowe. Łączny koszt tej operacji według rządowych wyliczeń wyniesie około 6,7 miliarda złotych w 2026 roku. To kwota, która musi zostać zabezpieczona w budżecie państwa – a jej wydanie w obecnej sytuacji gospodarczej wymaga kompromisów i trudnych wyborów.
Podsumowując, przyszłoroczna zmiana pensji nauczycieli nie zadowoli wszystkich zainteresowanych stron. Dla jednych to krok w dobrym kierunku, dla innych – zbyt skromny, by zmienić oblicze polskiej szkoły. Pewne jest jedno: kwestie wynagrodzeń w oświacie wciąż będą gorącym tematem debat i negocjacji.